niedziela, 8 listopada 2015

Lecim...

,,Ostatni galop”
By Naamciak

X

   Rosa klęczała na ławce na korytarzu, nasłuchiwała jak krople deszczu dudnią w szybę, modliła się żeby przeszło padać do czasu jej wyjścia ze szkoły. Nie chciała wracać w deszczu do domu, co prawda miała parasol… ale Rosa nie znosiła deszczu, gdy patrzyła na szare niebo podczas ulewy, robiło jej się smutno. Przypominały jej się przyjaciółki ze starej szkoły, jak razem po szkole, gdy padało, chodziły do parku skakać przez kałuże. Wbrew pozorom było to fajne zajęcie, mimo że według dziewczyny było to dosyć głupie i dziecinne. Teraz dała by wszystko by muc znowu skakać z przyjaciółmi przez kałuże, by znów być blisko nich. Niby nawiązywała kontakt telefoniczny z Katie, ale to nie to samo, co widzieć ją na co dzień. Było jej brak Katie. Nawet nie myślała o innych tak jak o niej. Była jej bratnią duszą… a teraz? Teraz została sama. Musiała przenieść się do innej szkoły. Wręcz całkowicie opuściła miejsce jej zamieszkania, przez to że jej rodzice znaleźli nową, super pracę na pełny etat. Z resztą i tak rzadko bywali w domu, Rosaline opiekowała się babcia. Mimo utraty bliskich jej przyjaciół, znalazła sobie nowych. Były nimi konie z pobliskiej stadniny. Codziennie, w nie pogodę czy słoneczne dni, chodziła do stadniny i spędzała z nimi mnóstwo czasu. Nie miała ulubionego konia, kochała je wszystkie, były dla niej wszystkim. Nie chciała tak bardzo deszczu ze względu na to również że to właśnie dziś miała jazdę.
   Naglę zadzwonił dzwonek, Rosa zerwała się, chwyciła za czarną torbę i ustawiła się pod klasą.
   Siedząc na lekcji matematyki nie potrafiła się skupić, co dzień siedziała w tej samej ławce. Rozmyślała wgapiona w wyskrobany w drewnie napis ,,Katie + Rosaline = BFF”, który otaczało wielkie serce. Przypominała sobie chwile które spędzała razem z jej najlepszą przyjaciółką, jednak nawet na tym nie potrafiła się skupić gdy jej uwagę cały czas próbowała odwrócić Nela. Brunetka cały czas bazgroliła na kartce, próbowała najwyraźniej narysować kota. Rosa uśmiechnęła się lekko, gdy narysowała mu wyraz pyszczka, w kształcie cyferki, trzy.
- Rosaline, Nancy, uważajcie na lekcji! – powiedziała nauczycielka matematyki.
- Prze… przepraszamy, pani McParker… - Powiedziała niepewnie Nela.
- Proszę, Rosaline, powtórz to co przed chwilą powiedziałam.
   Rosa, trwała w bez ruchu, milczała. Wróciła do obserwowania napisu na ławce. Znów padło na nią.
- Rosaline? – powtórzyła pani McParker.
 Rosa dalej milczała.
- Nancy? – Nauczycielka spojrzała na brunetkę, która szybko odwróciła wzrok. Matematyczka westchnęła.
- Dziewczyny, znowu nie słuchałyście, macie ostatnie ostrzeżenie.
- Rozumiemy, pani McParker – powiedziała Rosa.
   Nauczycielka kontynuowała lekcję, Rosa naprawdę starała się jej słuchać, ale myślała o swoich, kochanych koniach ze stadniny.
   Zadzwonił dzwonek, wszyscy wybiegli z klasy, rzucili się w dół klatki schodowej. ,,Dzięki bogu, już koniec lekcji!” – Pomyślała Rosa. Przebrała buty, zarzuciła kurtkę i zawinęła sobie szyję szalikiem, podniosła parasolkę i wyszła z szatni.
   Szła chodnikiem, malutkie krople deszczu delikatnie stukały w kolorowy parasol ochraniający ją przed zmoknięciem. Zatrzymała się przed wejściem na pasy.
- Rosaline! – Tajemniczy głos, który jednocześnie wydawał się być dosyć znajomy wykrzyknął jej imię. Rosa odwróciła się, zobaczyła jej przyjaciela, Luka. Blondyn biegł z niebieską parasolką, miał na sobie czarną, skórzaną kurtkę.
- Lukas! – Dziewczyna ucieszyła się na widok kolegi, był jedynym który potrafił ją zawszę zrozumieć.
- Rosy… - zasapany chłopak zatrzymał się przy Rosaline. – Ale ty szybka… - zaśmiał się blondyn.
   Rosaline zachichotała.
- Coś konkretnego się stało?
- Po pierwsze to… - chłopak podał dziewczynie kopertę.
- Liścik miłosny? – zaśmiała się Rosa.
- No chyba cię…!! – zaczął oburzony Lukas, ale po chwili zaczął się śmiać razem z dziewczyną.
- A po drugie? – Zapytała Rosalin wchodząc na pasy.
- Chciałem cię tylko zawiadomić, że Molly coś znowu kombinuje…
- Molly Johnson? Ona zawszę coś kombinuje…
- Słyszałaś o tym że jej mama ponoć zajmuje się ,,nielegalną sprzedażą dzikich koni”…? – zapytał z głupkowatym uśmiechem.
- Chodzi o mustangi? – Rosa zaśmiała się. – Błagam, to tylko głupia plotka.
- Nigdy nic nie wiadomo, nikt nic nie wie…
   Szli tak rozmawiając i śmiejąc się, jednak na skrzyżowaniu Rosaline pożegnała chłopaka, Lukas mieszkał trochę dalej. Pomachała do niego stojąc przed bramą wejściową na jej podwórko. Odwrócił się i odmachał jej, jednak po chwili zniknął za zakrętem. Rosa westchnęła po czym weszła przez furtkę. Otworzyła drzwi od domu, rzuciła torbę obok szafki na buty po czym pognała do kuchni. Chwyciła za plecak z którego wystawał bacik. ,,Jak ja nie cierpię tego przedmiotu…” – pomyślała, po czym pobiegła z powrotem w stronę drzwi wyjściowych. Przestało wreszcie padać.
   Biegła do stadniny najszybciej jak mogła. Wreszcie przed oczami ukazała jej się wielka brama, a nad nią napis ,,Stadnina koni ,,Zielone wzgórze” ”. Przekroczyła bramę, pobiegła jeszcze kawałek… jednak … coś było nie tak. Z kąt tu tyle policyjnych radiowozów?
Poszła kawałek dalej, zobaczyła jak dwóch policjantów rozmawia z właścicielem stadniny, panem Haroldem White’m. Naglę Rosaline spostrzegła jej instruktorkę, Steph, której raczej było do jej przyjaciółki, rozmawiały razem, karmiły konie i mówiły sobie po imieniu.
- Rosa! – Stephenie podbiegła do dziewczyny.
- Steph, co się tu stało? – Zaniepokojona dziewczyna, spojrzała na przyjaciółkę.
- Nie uwierzysz! Ktoś podpalił stajnię w nocy! – Spanikowana dziewczyna wskazała na pozostałości po spalonych budynkach.
- Co z końmi?
- No właśnie… Część uciekła, reszta miotała się po całej stadninie wystraszona, lecz niektóre leżały ranne pod gruzami które pozostały po spalonej stajni. Jednak policja wywnioskowała że kilka zostało skradzionych…
- Więc co teraz będzie? – zapytała wystraszona Rosa.
- Przez pewien okres nie będzie można jeździć…
- Chodziło mi bardziej o to co będzie z końmi…
- Trzeba będzie coś z nimi zrobić… tutaj ich trzymać nie możemy. Zagubione postaramy się odnaleźć, a skradzione odebrać złodziejom.
- Miejmy nadzieje że przynajmniej złapią sprawców…
- Też mam taką nadzieję, wybacz Rosaline, ale w związku z tym musimy zawiesić naszą działalność… Mam nadzieje że jeszcze tu wrócisz po tym jak stadnina zostanie odbudowana…
- Oczywiście że wrócę! Przyrzekam – Rosa uśmiechnęła się delikatnie. Żal jej było przyjaciółki, wiedziała że nie ma jak inaczej zarabiać jak pracując w stadninie. A teraz? Jak Steph sobie poradzi gdy stajnie są spalonę?

   ,,To się porobiło…” – Pomyślała Rosaline… Czy teraz jej życie znowu stanie się tak strasznie nudne jak kiedyś…?



~Naamciak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz