,,Ostatni galop”
By Naamciak
X
Rosa klęczała na ławce na korytarzu,
nasłuchiwała jak krople deszczu dudnią w szybę, modliła się żeby przeszło padać
do czasu jej wyjścia ze szkoły. Nie chciała wracać w deszczu do domu, co prawda
miała parasol… ale Rosa nie znosiła deszczu, gdy patrzyła na szare niebo
podczas ulewy, robiło jej się smutno. Przypominały jej się przyjaciółki ze
starej szkoły, jak razem po szkole, gdy padało, chodziły do parku skakać przez
kałuże. Wbrew pozorom było to fajne zajęcie, mimo że według dziewczyny było to
dosyć głupie i dziecinne. Teraz dała by wszystko by muc znowu skakać z
przyjaciółmi przez kałuże, by znów być blisko nich. Niby nawiązywała kontakt
telefoniczny z Katie, ale to nie to samo, co widzieć ją na co dzień. Było jej
brak Katie. Nawet nie myślała o innych tak jak o niej. Była jej bratnią duszą…
a teraz? Teraz została sama. Musiała przenieść się do innej szkoły. Wręcz
całkowicie opuściła miejsce jej zamieszkania, przez to że jej rodzice znaleźli
nową, super pracę na pełny etat. Z resztą i tak rzadko bywali w domu, Rosaline opiekowała
się babcia. Mimo utraty bliskich jej przyjaciół, znalazła sobie nowych. Były
nimi konie z pobliskiej stadniny. Codziennie, w nie pogodę czy słoneczne dni,
chodziła do stadniny i spędzała z nimi mnóstwo czasu. Nie miała ulubionego
konia, kochała je wszystkie, były dla niej wszystkim. Nie chciała tak bardzo
deszczu ze względu na to również że to właśnie dziś miała jazdę.
Naglę zadzwonił dzwonek, Rosa zerwała się,
chwyciła za czarną torbę i ustawiła się pod klasą.
Siedząc na lekcji matematyki nie potrafiła
się skupić, co dzień siedziała w tej samej ławce. Rozmyślała wgapiona w
wyskrobany w drewnie napis ,,Katie + Rosaline = BFF”, który otaczało wielkie
serce. Przypominała sobie chwile które spędzała razem z jej najlepszą
przyjaciółką, jednak nawet na tym nie potrafiła się skupić gdy jej uwagę cały
czas próbowała odwrócić Nela. Brunetka cały czas bazgroliła na kartce,
próbowała najwyraźniej narysować kota. Rosa uśmiechnęła się lekko, gdy narysowała
mu wyraz pyszczka, w kształcie cyferki, trzy.
- Rosaline, Nancy, uważajcie
na lekcji! – powiedziała nauczycielka matematyki.
- Prze… przepraszamy, pani
McParker… - Powiedziała niepewnie Nela.
- Proszę, Rosaline, powtórz
to co przed chwilą powiedziałam.
Rosa, trwała w bez ruchu, milczała. Wróciła
do obserwowania napisu na ławce. Znów padło na nią.
- Rosaline? – powtórzyła pani
McParker.
Rosa dalej milczała.
- Nancy? – Nauczycielka
spojrzała na brunetkę, która szybko odwróciła wzrok. Matematyczka westchnęła.
- Dziewczyny, znowu nie
słuchałyście, macie ostatnie ostrzeżenie.
- Rozumiemy, pani McParker –
powiedziała Rosa.
Nauczycielka kontynuowała lekcję, Rosa
naprawdę starała się jej słuchać, ale myślała o swoich, kochanych koniach ze
stadniny.
Zadzwonił dzwonek, wszyscy wybiegli z klasy,
rzucili się w dół klatki schodowej. ,,Dzięki bogu, już koniec lekcji!” –
Pomyślała Rosa. Przebrała buty, zarzuciła kurtkę i zawinęła sobie szyję
szalikiem, podniosła parasolkę i wyszła z szatni.
Szła chodnikiem, malutkie krople deszczu
delikatnie stukały w kolorowy parasol ochraniający ją przed zmoknięciem.
Zatrzymała się przed wejściem na pasy.
- Rosaline! – Tajemniczy głos,
który jednocześnie wydawał się być dosyć znajomy wykrzyknął jej imię. Rosa
odwróciła się, zobaczyła jej przyjaciela, Luka. Blondyn biegł z niebieską
parasolką, miał na sobie czarną, skórzaną kurtkę.
- Lukas! – Dziewczyna
ucieszyła się na widok kolegi, był jedynym który potrafił ją zawszę zrozumieć.
- Rosy… - zasapany chłopak
zatrzymał się przy Rosaline. – Ale ty szybka… - zaśmiał się blondyn.
Rosaline zachichotała.
- Coś konkretnego się stało?
- Po pierwsze to… - chłopak
podał dziewczynie kopertę.
- Liścik miłosny? – zaśmiała
się Rosa.
- No chyba cię…!! – zaczął
oburzony Lukas, ale po chwili zaczął się śmiać razem z dziewczyną.
- A po drugie? – Zapytała Rosalin
wchodząc na pasy.
- Chciałem cię tylko
zawiadomić, że Molly coś znowu kombinuje…
- Molly Johnson? Ona zawszę
coś kombinuje…
- Słyszałaś o tym że jej mama
ponoć zajmuje się ,,nielegalną sprzedażą dzikich koni”…? – zapytał z
głupkowatym uśmiechem.
- Chodzi o mustangi? – Rosa
zaśmiała się. – Błagam, to tylko głupia plotka.
- Nigdy nic nie wiadomo, nikt
nic nie wie…
Szli tak rozmawiając i śmiejąc się, jednak
na skrzyżowaniu Rosaline pożegnała chłopaka, Lukas mieszkał trochę dalej.
Pomachała do niego stojąc przed bramą wejściową na jej podwórko. Odwrócił się i
odmachał jej, jednak po chwili zniknął za zakrętem. Rosa westchnęła po czym
weszła przez furtkę. Otworzyła drzwi od domu, rzuciła torbę obok szafki na buty
po czym pognała do kuchni. Chwyciła za plecak z którego wystawał bacik. ,,Jak
ja nie cierpię tego przedmiotu…” – pomyślała, po czym pobiegła z powrotem w
stronę drzwi wyjściowych. Przestało wreszcie padać.
Biegła
do stadniny najszybciej jak mogła. Wreszcie przed oczami ukazała jej się wielka
brama, a nad nią napis ,,Stadnina koni ,,Zielone wzgórze” ”. Przekroczyła
bramę, pobiegła jeszcze kawałek… jednak … coś było nie tak. Z kąt tu tyle
policyjnych radiowozów?
Poszła kawałek dalej,
zobaczyła jak dwóch policjantów rozmawia z właścicielem stadniny, panem
Haroldem White’m. Naglę Rosaline spostrzegła jej instruktorkę, Steph, której
raczej było do jej przyjaciółki, rozmawiały razem, karmiły konie i mówiły sobie
po imieniu.
- Rosa! – Stephenie podbiegła
do dziewczyny.
- Steph, co się tu stało? –
Zaniepokojona dziewczyna, spojrzała na przyjaciółkę.
- Nie uwierzysz! Ktoś
podpalił stajnię w nocy! – Spanikowana dziewczyna wskazała na pozostałości po
spalonych budynkach.
- Co z końmi?
- No właśnie… Część uciekła,
reszta miotała się po całej stadninie wystraszona, lecz niektóre leżały ranne
pod gruzami które pozostały po spalonej stajni. Jednak policja wywnioskowała że
kilka zostało skradzionych…
- Więc co teraz będzie? –
zapytała wystraszona Rosa.
- Przez pewien okres nie
będzie można jeździć…
- Chodziło mi bardziej o to
co będzie z końmi…
- Trzeba będzie coś z nimi
zrobić… tutaj ich trzymać nie możemy. Zagubione postaramy się odnaleźć, a
skradzione odebrać złodziejom.
- Miejmy nadzieje że
przynajmniej złapią sprawców…
- Też mam taką nadzieję, wybacz
Rosaline, ale w związku z tym musimy zawiesić naszą działalność… Mam nadzieje
że jeszcze tu wrócisz po tym jak stadnina zostanie odbudowana…
- Oczywiście że wrócę!
Przyrzekam – Rosa uśmiechnęła się delikatnie. Żal jej było przyjaciółki,
wiedziała że nie ma jak inaczej zarabiać jak pracując w stadninie. A teraz? Jak
Steph sobie poradzi gdy stajnie są spalonę?
,,To się porobiło…” – Pomyślała Rosaline…
Czy teraz jej życie znowu stanie się tak strasznie nudne jak kiedyś…?
~Naamciak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz